Wizyta na plaży. Tym razem piaszczystej. Sok z trzciny cukrowej. Obietnica powrotu. Rady rezydenta. Żadna kontrola. Oficer gubi mój paszport. Zakupy na lotnisku. Wylot o 16.00.
Ledwo zamknęłyśmy powieki a już trzeba było wstawać. Czekała na nas obiecana plaża. Jakoś tak jest, że im lepszy hotel tym i plaże dostępne dla gości lepsze. Tym razem lepsza plaża oznaczała piękny piaszczysty brzeg i czystą wodę, przez którą było widać dno. Po śniadaniu niemalże wybiegłyśmy z hotelu.
Złapanie taksówki nie stanowiło żadnego problemu, dogadanie się z kierowcą także.