Geoblog.pl    thedarkhoodie    Podróże    Egipt - Potęga Południa    Dziewczyny
Zwiń mapę
2011
07
maj

Dziewczyny

 
Egipt
Egipt, Hurghada
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3399 km
 
Pięć godzin później jesteśmy na miejscu. Zanim jednak znajdziemy się w hotelu czeka nas załatwienie wizy i przejście przez wszystkie stanowiska kontrolne. I choć wszystko odbywa się bardzo sprawnie to trzeba swoje odstać w kolejce. Najpierw po wizę (15$), potem po pieczątki, na końcu po bagaż. Tuż przed wyjściem z lotniska odnajdujemy przedstawiciela biura podróży, który oświadcza nam, że jesteśmy najmłodszymi uczestniczkami wycieczki. Grupa natychmiast nadaje nam kryptonim "dziewczyny". W autokarze poznajemy Amra - naszego przewodnika wycieczki, rodowitego Egipcjanina zaskakująco dobrze mówiącego po polsku. A. tłumaczy nam jak wypełnić druk meldunkowy do hotelu, a także rozdaje kartki(!) na posiłki. Po dotarciu do hotelowego pokoju szybko realizujemy nasz plan: rozpakować się, wziąć prysznic i pójść spać.
O dziwo, udało nam się nie zgubić kartek na posiłki i już 5 minut po dziewiątej przekroczyłyśmy progi 'restauracji'. Na wszystkich posiłkach panowała ta same zasada - "jesz to, co sobie sam nałożysz". Ze względu na moje nawyki żywieniowe wrzuciłam na talerz kilka warzywek i zgarnęłam szklankę niesamowicie słodkiego soku. M. natomiast podjęła się trudnego zadania posmakowania wszystkiego, co kuchnia egipska miała do zaoferowania (a raczej tego, co hotelowe kuchnie miały). "Zemstą faraona" się nie przejmowałyśmy, założyłyśmy bowiem że nie będzie miała szans w starciu z polską wódką (która drogę do Egiptu spędziła w luku bagażowym XD).
Po śniadaniu marnowałyśmy czas strzelając słit focie, w oczekiwaniu na spotkanie grupy turystycznej. Pilot przedstawił nam zmieniony plan podróży i podał mnóstwo przydatnych informacji (z których większość wyguglowałyśmy przed wyjazdem): jak się ubierać, jak się opędzić od wszędobylskich sprzedawców, jak sobie radzić z "zemstą faraona", itp.. Moment, w którym tłumaczył jak dojść na plażę oczywiście przegadałyśmy, i 20 minut później musiałyśmy prosić o wskazówki. Plaża okazała się być kawałkiem kamienistego wybrzeża, na które nasypano gruboziarnisty piach. Idealne warunki do założenia butów do pływania, których nie miałyśmy. Mimo problemów z wejściem (i wyjściem), kąpiel była wspaniała - 25 stopni jest bez porównania z zimnym Bałtykiem. Bardzo przydaję się natomiast butelka z woda mineralną; koi pragnienie i służy do przemycia oczu. Niestety, nawet na plaży hotelowej zdarzają się natręci. Tym razem dopadł nas człowiek robiący tatuaże z henny. Po dziesięciu nieznośnych minutach udało nam się go pozbyć. Czas do obiadu i sam obiad mijają bez przygód.
Do spotkania ze znajomym z CSu zostaje nam trochę czasu więc decydujemy się na spacer po okolicy. Na ulicach jest całkiem spokojnie, nie licząc oczywiście ciągłego trąbienia kierowców i akwizycji przyulicznych sklepikarzy. M. postanawia zrobić sobie zdjęcie z policjantem. Tak jak powiedział pilot Janek, panowie w mundurach byli bardzo sympatyczni i uprzejmi. Niestety, nie 'spikali' po angielsku, i nie udało nam się dowiedzieć, w jakiej dzielnicy byłyśmy. Błądziłyśmy więc dalej po ulicach, aż w końcu trafiłyśmy na budynek City Counsil, odpowiednio chroniony przez żołnierzy (i pojazd opancerzony).

*** Przed kupnem wizy należy wypełnić małą karteczkę a danymi i celem pobytu. Do tego przyda się znajomość słówek angielskich lub arabskich. Wiza kosztuje 15$ od osoby.
*** Lotnisko w Hurghadzie jest duże ale trudno się zgubić. W razie problemów zawsze można podążać za tłumem.
*** Przy bagażach można znaleźć osoby chętne do jego podania i zaniesienia do autokaru/samochodu. Uwaga, za usługę oczekują zapłaty (jak wyczytałam na jakiejś stronie, może się zdarzyć, że nie będą chcieli oddać bagażu jeśli ktoś nie zapłaci).
*** Meldunek w hotelu to kolejna konieczność wypełnienia formularza. I znów: imię, nazwisko, adres, data urodzenia, bla bla bla. Tu znowu przyda się znajomość słówek, choć zdarzyć się może, że formularz będzie po polsku.
*** Kartki na jedzenie - trzeba ich pilnować, bo bez nich wejście do hotelowej restauracji będzie trudne. Wyjątkiem są posiadacze All In, ci dostaną bransoletki.
*** Najlepiej nie reagować na zaczepki tambylców i udawać, że się ich nie słyszy. Bardzo pomocna jest obecność obok znajomego Araba - cisza gwarantowana. Nie wiem jak w przypadku Europejczyka, tego nie próbowałyśmy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
thedarkhoodie
The Dark Hoodie
Agnieszka i Magda
zwiedzili 6% świata (12 państw)
Zasoby: 66 wpisów66 2 komentarze2 49 zdjęć49 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
25.11.2011 - 17.01.2012
 
 
15.09.2011 - 17.09.2011