Geoblog.pl    thedarkhoodie    Podróże    Egipt - Potęga Południa    Skarabeusz
Zwiń mapę
2011
08
maj

Skarabeusz

 
Egipt
Egipt, Luksor
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3608 km
 
O 5:00, zgodnie z zamówieniem złożonym przez pilota Janka, zadzwonił pan aby nas obudzić. Niepotrzebnie, bowiem siedziałyśmy już na bagażach przygotowane do dalszej podróży. W oczekiwaniu na autokar dzieliłyśmy się wrażeniami z poprzedniego wieczoru. Dzięki naszym kolegom-przewodnikom zobaczyłyśmy, można powiedzieć dwie Hurghady: Sakkalę, dzielnicę zbudowaną typowo pod turystów, i Dahar, czyli starą część miasta. Sakkala zachwyca widokiem; jest czysto, kolorowo, chodniki są wyłożone dużymi płytami, gdzieniegdzie rosną palemki. Tu ludzie nie są nachalni, jakby wiedzieli, że turyści i tak wydadzą pieniądze. Ale Hurghada ma też drugą stronę - Dahar. Tu uliczki są wąskie, bardzie zaludnione, brudne. Ludzie siedzą przed domami na jakiś tekturach, a dzieci żebrzą. Gdyby nie Mina i Mahmoud to bałabym się zapuścić w te rejony, a tak, udało mi się zobaczyć HRG inną niż ta na folderach reklamowych.

Z zamyślenia wyrwał nas przewodnik Amr, który obwieścił przyjazd autokaru. Zbyt leniwe by walczyć o miejsce z przodu autokaru siadamy na samym końcu. To był zły wybór. Głos Amra był zbyt cichy by go wyraźnie słyszeć, a jednocześnie zbyt głośny by spać. Widoki za oknem były ciekawe ale po dwóch godzinach miałam dosyć patrzenia tylko na beżowy piach, i od czasu do czasu coś zielonego. W końcu dotarliśmy do postoju - 'oazy' z kawiarnią, toaletą i bazarkiem. Chętni mogli zrobić sobie zdjęcie z osiołkiem (i kózką na jego grzbiecie), oczywiście za niewielki bakszysz. Na bazarku najwięcej było arafatek, pojawiały się także chusty, galabije (luźne szaty z długimi rękawami) i biżuteria. Po posiłku (lunch box, który dostaliśmy w hotelu) ruszyliśmy w dalszą drogę. Różnica temperatur pomiędzy powietrzem a klimatyzowanym wnętrzem autokaru byłą coraz bardziej odczuwalna, a była dopiero 10. Sprawdziły się porady o zabieraniu do autokaru bluzy - mi przydała się podczas każdej podróży.

Wreszcie dojeżdżamy do Karnaku, czyli świątyni ku czci boga Amona. Jest ogromna, i według mnie powinno się poświęcić co najmniej 3 lub 4 godziny na jej zwiedzanie. Jednakże Amr, chyba jedyny Egipcjanin posiadający zegarek, co do minuty wyznacza nam czas zbiórki. No tak, uroki wycieczek grupowych... Jest coś koło południa, żar leje się z nieba a nasz przewodnik zdanie po zdaniu opisuje nam historię Egiptu, panteon egipskich bogów oraz etapy budowy świątyni. Aż mi nawet przykro, że trafił na tak niewdzięcznych słuchaczy jak nasza grupa. Większość już na samym początku rozpełzła się cykać fotki na nk żeby móc pochwalić się znajomym. Reszta leniwie usadowiła się na bazach kolumn szukając schronienia w cieniu. Chcąc skupić naszą uwagę, Amr pokazuje nam wyryty w trzonie kolumny (sala hypostylowa) podpis K. Wróblewskiego z datą 1850 - coś w rodzaju przedpotopowego graffiti zostawiony dla potomnych. Dowód, że Polacy dotrą wszędzie. Idąc w głąb świątyni szukamy kolejnych znaków bytności naszych rodaków w Karnaku. Dochodzimy do posągu skarabeusza. Ponoć obejście go 7 razy przynosi szczęście. Z M. decydujemy, że mamy wystarczająco udane życie i oddalamy się by oglądać leżący opodal obelisk. Ledwie udało nam się zrobić kilka pamiątkowych zdjęć, a już Amr zaganiał naszą grupę do autokaru krzycząc swoje "Yalla, yalla". Nasze głowy szybko zostały zliczone i wesoły autokar poturlał się dalej.







*** Najlepiej samemu ustawiać sobie budzik w komórce, bowiem pobudki zamawiane w hotelowej recepcji mają tendencję do nawalania i, w przypadku wycieczek organizowanych, mogą zakończyć się sporym opóźnieniem dla grupy.

*** Bakszysz to słowo, które często słychać. Oznacza napiwek, drobną opłatę za jakąś usługę; przykładowo za poniesienie bagażu czy posłanie łózka. Opiera się na przekonaniu, że majątkiem należy się podzielić z biednymi. Często zdarza się, że pensje pracowników są bardzo niskie, gdyż pracodawca uważa, że i tak sporo zarobią z bakszyszu.

*** Przewodniki radzą by na zwiedzanie przeznaczyć nawet 3 lub 4 godziny. I słusznie. 2 godziny nie starczą żeby wszystko dokładnie obejrzeć, a bieganie od sfinksów do pylonów, i od obelisku do skarabeusza nie ma sensu.

*** Mimo, że nie obeszłam posągu skarabeusza ten rok mogę zaliczyć do udanych. Jednak następnym razem dam się namówić. Just in case.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
thedarkhoodie
The Dark Hoodie
Agnieszka i Magda
zwiedzili 6% świata (12 państw)
Zasoby: 66 wpisów66 2 komentarze2 49 zdjęć49 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
25.11.2011 - 17.01.2012
 
 
15.09.2011 - 17.09.2011