Po wylądowaniu siadamy na lotniskowych krzesełkach i próbujemy skontaktować się z potencjalnymi hostami. Po około dwóch godzinach ratuje nas A.. Ma co prawda już jedną serferkę ale wspaniałomyślnie ofiarowuje nam miejsce na podłodze. Z radości J. kupuje pringelsy po zabójczej cenie. Szybko odnajdujemy przystanek Aerobusu. Kupujemy bilet (6€ za osobę) i usiłujemy dowiedzieć się od kierowcy, kiedy mamy wysiąść. Rozmówki polsko-włoskie zawodzą nas po raz pierwszy. Jak się okazuje, Aerobus kursuje od lotniska do dworca kolejowego. W pobliżu znajduje się również dworzec autobusowy. Poznajemy bardzo ważne słowo - stazione. Często będziemy z niego korzystać. Dzięki dokładnym wskazówkom od A. po 20 minutach udaje nam się trafić do jego mieszkania. Pierwsze powitania, pierwsze uściski i buziaki w policzki. Gorąco dziękujemy A. że uchronił nas od spania na lotnisku. Niby też ciepło i pod dachem, ale prysznica brak. Jest już późno więc szybko zakładamy piżamy i idziemy spać. Dobranoc.
*** Do zapamiętania: nawet w razie zaplanowanego noclegu warto zapisać kilka 'alarmowych' numerów i zapisać adresy hosteli w mieście.
*** Warto nauczyć się najważniejszych słów i zwrotów. I nie panikować (jak my) w przypadku problemów w komunikacji.